Do wyborów samorządowych pozostał
miesiąc. Czas, aby zastanowić się kogo wybrać, kto dobrze
reprezentowałby nasze interesy w Radzie Miasta. Decyzja powinna być
dobrze przemyślana. Kolejna okazja dopiero za 5 lat. Łatwiejsza
decyzja jest w przypadku kandydatów, którzy ponownie starają się
o zaufanie mieszkańców. Zdecydowanie trudniej postawić na nowe
twarze, z którymi nigdy nie mieliśmy do czynienia. Cykl
„Nim wrzucisz kartkę do urny...” ma
ułatwić Państwu podjęcie decyzji. Setki godzin spędzonych na
komisjach i sesjach pozwoliło mi, jak mi się wydaje, dobrze poznać
radnych.
Widziałem czym się zajmują, jakie
mają podejście do pracy w Radzie, słyszałem często ich
kontrowersyjne wypowiedzi, a potem ich kontrowersyjne decyzje. Od 6
lat śledzę i relacjonuję w mediach społecznościowych działania
piekarskiego samorządu po to, aby mieszkańcom przekazać jak
najwięcej informacji. W tym wypadku wiedza to klucz do podjęcia
trafnych decyzji.
Start w wyborach powinien być
odpowiedzialną decyzją, gdyż mandat radnego wiąże się z wieloma
obowiązkami. Oczywiście nie tylko z obowiązkami, bo i z
przywilejami. Jak się okazuje, wielu radnych korzysta jedynie z
przywilejów, nic w zamian lokalnej społeczności nie dając.
Wszyscy tradycyjnie składają
obietnice przedwyborcze w stylu: nowe miejsca pracy, nowe parkingi,
nowe drogi itd., itd. Zapewniają, że są otwarci na dialog, będą
nas słuchać, są do dyspozycji, będą brać pod uwagę nasze
oczekiwania. I co z tego wychodzi?
Po wyborach radny....
Często Radny ma dwa oblicza. Inne na
pokaz, dla wyborców. Mówi im to, co chcą usłyszeć. Drugie
oblicze ukazuje się w zaciszu gabinetu, na komisjach, wśród
„swoich”. Tu często hamulce puszczają, zwłaszcza, że nie ma
widowni. Mało śmieszne jest to, że czasami radni nie wiedzą nad
czym głosują lub to, że co innego mówią, a zupełnie inne
decyzje podejmują. Deklarują otwartość i zachęcają do kontaktu,
a potem na przykład nie odpisują na maile. Kandydaci, którzy przez
cztery lata byli niewidoczni nagle się budzą, uaktywniają się w
mediach społecznościowych, zachęcają, aby na nich oddać głos,
wabią nas kolorowymi fotami i wiele obiecują. U niektórych radnych
punkt widzenia zmienił się wraz z punktem siedzenia. Niektórzy
zapomnieli, po co znaleźli się w radzie i kogo powinni
reprezentować. Na pytanie mieszkańca, dlaczego radny podejmuje inną
decyzję niż oczekiwana przez mieszkańców, radny z butą odpowiada
- „bo ja tak chcę”. Powinniśmy wybrać ludzi, którzy
autentycznie stawiają na dialog i autentycznie wsłuchują się w
głos mieszkańców.
Czy dobrym wyborem są kandydaci
reprezentujący partie polityczne i działający zgodnie z
zaleceniami władz partyjnych? Moim zdaniem nie. Samorząd powinien
być wolny od układów partyjnych, zwłaszcza takich, które próbują
zawłaszczyć tenże samorząd. Cele partii, jak się okazuje, często
są zupełnie inne niż lokalnej społeczności.
Upartyjnieniu samorządu i propagandzie
partyjnej mówię zdecydowane nie!
Partyjne komitety wojewódzkie,
powiatowe, egzekutywa – tu już było i oby nie wróciło.
Nie dla takich radnych, którzy mówią
wprost, że po wyborach będą robić co chcą.
Nie dla radnych, którzy nie wiedzą
nad czym głosują.
Nie dla radnych, którzy unikają
dialogu z mieszkańcami.
Nie dla radnych, którzy bronią
interesu biznesmena zamiast lokalnej społeczności.
Nie dla radnych, którzy łamią, bądź
namawiają, do łamania prawa.
Stawiam na kandydatów niezależnych,
wolnych od układów partyjnych, samodzielnie myślących.
Stawiam na kandydatów, którzy
merytorycznie podejmowali dyskusje w sprawie projektów uchwał.
Stawiam na kandydatów, którzy nie
utrudniają kontaktu ze sobą.
Stawiam na kandydatów, którzy
wykazali się podstawową wiedzą, jeśli chodzi o prawo samorządowe.
Wreszcie stawiam na kandydatów, którzy
podnosząc rękę mają świadomość swoich decyzji, a decyzje te są
zgodne ze społecznymi oczekiwaniami.
Przypomnę, że rolą radnego nie jest
reprezentowanie prezydenta, lecz reprezentowanie mieszkańców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz